czwartek, 25 października 2012

Halloween'owe kulki :-)


No i zaczęło się... Amelka jest już na tyle duża, że można zabierać ją na kulki :-) Przy okazji zbliżającego się Halloween, wybrałyśmy się ze znajomymi na kulki. Było to jej drugie w życiu wyjście do tego typu centrum zabaw dla dzieci.  Za pierwszym razem była tak oszołomiona, że poza obserwowaniem wszystkich i wszystkiego do okoła, zbytnio nie korzystała z atrakcji. Jednak tym razem było inaczej...biegała, szalała, kąpała się w kulkach i bawiła się z dzieciakami :-)) Myślę, że jest to świetna forma zabawy interakcyjnej oraz ruchowej dla dzieci. Zbyt często chodzić nie będziemy, ale od czasu do czasu czemu by nie. 
A czy Wy zabieracie swoje pociechy na kulki ?? Pozdr


Aaaa, o mały włos bym zapomniała...Amelia ma kolejnego już zęba- dziewiątego tym razem :-) Dolna lewa piątka  się przebiła... nie oszczędzając mojej Amelki przy tym. Biedna, jak zwykle się nacierpiała! Czekamy na kolejne by jak najszybciej ten ząbkowy koszmar się skończył.








wtorek, 23 października 2012

Halloween :-)

Amelka spotkała się dziś ze swoimi koleżankami i kolegami na Halloween Party :-) Była przebrana za Panią Sieć :-) miała śliczną spódniczkę oraz czarną bluzkę, do której dorobiłam sieć oraz tłustego czerwonego pająka!!! Wyglądała ślicznie! No i dumna jestem z siebie, że coś SAMA stworzyłam dla mojej Córci :-) 
Jak się Wam podoba??

środa, 17 października 2012

Tron!

Od momentu narodzin Amelki w naszym mieszkaniu pojawiło się co najmniej 50 nowych "mebli" tj. w przenośni oraz dosłownym słowa tego znaczeniu. I choć miejsca coraz mniej w naszym mieszkanku to nie mogło zabraknąć tego cudownego, prawdziwego TRONU dla naszej księżniczki ;-)
Gdy rano wstała i zobaczyła swój nowy tronik to nie wiedziała za bardzo do czego służy, jednak po chwili usiadła na nim, tak jakby był on stworzony tylko dla niej! 
Prawdziwa księżniczka... a wręcz rzekłabym KRÓLOWA :-)
Zobaczcie sami- oto ONA:






A tak poza tym nowym meblem w naszym mieszkaniu, to ostatnio jestem bardzo zajęta - na własne życzenie z resztą ;-) Wiecie już chyba wszyscy, że pasjonuję się szydełkowaniem i robię czapeczki oraz komplety do sesji noworodkowych. I tak się złożyło, że mam pełne ręce roboty :-) zamówień mnóstwo i nie robię nic innego, jak w każdej wolnej chwili , szydełkuję czapki, czapki i jeszcze raz czapki :-) Dla tych którzy jeszcze nie widzieli zapraszam na mojego bloga http://ola-mola-crochet.blogspot.co.uk/ .
Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że do połowy listopada na 100% będę bardzo zajęta a co dalej to się zobaczy :-) Z jednej strony cieszę się niesamowicie, bo powoli spełniają się moje małe marzenia, ale z drugiej strony nie mam na nic czasu. Zaniedbałam troszkę tego bloga, nie mam czasu na odwiedzimy u innych blogowych Mam i ich pociech, tylko od czasu do czasu szybko zajrzę i zmykam :-) 
Pomimo tego, że ostatnio brak mi czasu na blogowanie, to ku memu zaskoczeniu otrzymałam wyróżnienie   
SO SWEET. Hmmm czym sobie na nie zasłużyłam tego nie wiem ;-) Tak czy inaczej, zobowiązana jestem do wytypowania kolejnych blogów, które moim zdaniem są  SO SWEET
 :
Oto one:
Na sam koniec parę słów o Królowej ;-) Ostatnio bardzo szybko się rozwija, dużo rozumie, coraz więcej mówi, choć nadal tylko w sobie znanym języku. Co prawda, coraz częściej łapie nowe słówka i stara się powtarzać, to co usłyszy. Co więcej, zaczyna nucić swoje ulubione piosenki, co dla mnie było zaskoczeniem, bo nie przypuszczałam, że 15-to miesięczne dziecko potrafi nucić ;-)
Jeśli chodzi o zdrowie to ogólnie nie chorujemy aleeee za to walczymy od kilku tygodni z zatwardzeniami. Mamy już nawet lekarstwo, ale jakoś chyba jeszcze potrzebujemy czasu by zadziałało w 100%. 
muszę kończyć bo Amelia nie daje mi pisać... papa

poniedziałek, 8 października 2012

Jak mam na imię?



... Zosia-Samosia :-) tak, to nie pomyłka! od kilku dni moja córcia tak się właśnie nazywa. A to dlatego, że jest w fazie buntu i wszystko chce robić sama! Zaczęło się pewnego poranka od śniadania, na którym odmówiła karmienia, tylko chwyciła łyżkę w swoje ręce samodzielnie zaczęła je spożywać. Widok uroczy :-)   Dumna Mama cieszy się, że Córcia taka samodzielna... jednak po chwili dociera do niej, że pomimo półgodzinnego nabierania kaszki na łyżeczkę oraz prób celowania do celu, to kaszka ląduje wszędzie do okoła, tylko nie tam gdzie trzeba. Tak więc chcąc NAKARMIĆ prawidłowo Córkę łapię za kolejną łyżeczkę w celu dokarmiania a tu nagle słyszę krzyk i wrzask! Wielki bunt!!! bo przecież ona SAMA, SAMA!!! W efekcie końcowym śniadanie kończy się pustym żołądkiem Córki oraz nerwami Matki, że trzeba znaczną część kuchni sprzątać oraz dziecko na nowo przebierać :) 
Kolejny BUNT związany jest z piciem z kubka niekapka... kubek jest beeee.... najlepiej pić ze szklanki, przy okazji puszczając tysiące bąbelków i wylewając całą zawartość na siebie. Nie dość, że mało pije to jeszcze teraz takie sceny mi urządza haha :-)
A to nie koniec BUNTÓW- w ostatnim tygodniu nastąpił wstręt do wózka... chce chodzić, chodzić i tylko chodzić... a najlepiej to po schodach, krawężnikach i zawsze w odwrotnym kierunku do tego gdzie zmierzamy. Amelia we wózku posiedzi z max 10 minut a następnie zaczyna się wrzask, krzyk, pisk oraz wyrywanie się. Nerwa mam, bo klocek z niej ciężki, a w ostateczności muszę nosić ją na rękach, popychając wózek  by w miarę szybko dostać się z punktu A do B.  

Ale tak na koniec to powiem, że choć umęczy mnie na maxa, to dumna jestem z tej mojej ZOSI - SAMOSI :-):-):-) 

niedziela, 7 października 2012

sobota, 6 października 2012

Majorkowo-Wspomnieniowo :-)

Hmmmm...
Super było :-)
Wystarczy?
Nieee?
:-)
No pewnie, że nie wystarczy haha :-)
Muszę napisać coś więcej aniżeli tylko tyle!
Wyjazd planowany był od prawie roku...ale jakoś do samego końca nie dowierzałam, że dojdzie do realizacji. Obawiałam się, że albo ktoś zachoruje na ostatnią chwilę lub coś innego się wydarzy, co popsuje nasze plany. Na szczęście nic takiego nie się stało i w pewną słoneczną środę, w komplecie 7-osobowym  zawitaliśmy na hiszpańskiej Majorce! 
Od początku założyłyśmy, że pojadą same BABY z małym słodkim wyjątkiem- Antosiem! 
Antek to złote dziecko i spisał się na medal. Był najgrzeczniejszy z całej naszej siódemki :-) Amelka z Zuzią natomiast, jak to typowe BABY, w większości spędzonego razem czasu rywalizowały ze sobą, walczyły o zabawki i o nasze względy haha :-) Zazdrosne o wszystko i wszystkich....najważniejsze jednak, że na sam koniec, zawsze jakoś się dogadywały ;-) 
A my- dorosłe SENIORITY - myślę, że porozumiewałyśmy się na 4+ ;-)) a świadczy o tym fakt, iż wspólnie zaplanowałyśmy, że w przyszłym roku wyjazd trzeba koniecznie powtórzyć tylko, że tym razem pojedziemy sobie do Grecji.  No to teraz trzeba trzymać kciuki by wszystko się udało zgodnie z planem. 
A wracając do Majorki to, apartament mieliśmy umiejscowiony w bardzo dobrym punkcie, blisko plaży oraz wszystkich innych atrakcji. Codziennie chodziłyśmy na długie spacery, bez względu na pogodę, która była bardzo nieprzewidywalna. Pod tym względem byłam troszkę zawiedziona, bo w głębi serca liczyłam na niesamowity upał i gorąc a tym czasem mieliśmy typowo szkocką pogodę- non stop pochmurne niebo, deszcz, silny wiatr oraz przebłyski słońca. Upału jako takiego nie było :(( Kąpiele w basenie były wymuszone haha :-) bo jak tu nie korzystać z basenu, który się ma po nosem? Co prawda, ja nie byłam taka odważna jak moja Bratowa ;-) ... wchodziłam do basenu po kolana i z zimna natychmiast wychodziłam, a ona jak ta syrena morska kąpała się dzielnie pokonując kolejne długości :-))) Ziiiiimmmmmnnnnnaaaaaa woooodaaaa haha :-) cykor jestem i tyle! W morzu natomiast kapałam się kilka razy ale do żółtej boji nie dopłynęłam haha  ;-) Amelia natomiast jakoś nie wchodziła tak chętnie do morza jak nad naszym Bałtykiem. Sama nie wiem czemu...tym razem woda ją nie interesowała. Natomiast wszelakie zabawy w piasku jak najbardziej tak! Myślę, że generalnie podobało się mojemu dziecku na urlopie. Co prawda rozpoczęła go w cierpieniach, bo miała jakieś straszne rewolucje brzuszkowo-zatwardzeniowe oraz zębowe ( Wykluł się na Majorce ÓSMY ząb :-) dolna lewa piątka) i była taka marudna i płaczliwa, że szok! Dosłownie nie poznawałam jej- płakała bez przerwy z byle jakiego powodu. Nic jej nie prasowało i nie grało tak jakby ona chciała. To był koszmar!!! Ponadto jadła bez przerwy. W pewnym momencie zaczęłam się obawiać, czy wszystko z nią było ok, bo jadła za dziesięciu. Nie było minuty by czegoś nie mieliła w tej swojej buźce .. i pomimo swoich dolegliwości ,domagała się jedzenia dosłownie co chwilę. Myślę jednak, że było to spowodowane bólem dziąseł. Na szczęście zważyłam ją po przyjeździe i przytyła jakieś max 500gr. Na chwilę obecną waży 11.5 kg :-) 
No i oczywiście bez przerwy chciała CHODZIĆ, CHODZIĆ i CHODZIĆ! Po woli zaczyna się buntować gdy wkładam ją do wózka :(  A wózek spisał się na 5+ ale o tym to nie muszę mówić, bo Avio jest niezastąpiony i już!  
aaaaa
zapomniałam powiedzieć, że wieczorami gdy wszystkie BABY już spały siedziałam sobie na tarasie popijając drinka i szydełkowałam moje czapki :-))
tak więc wyjazd był bardzo udany!!
Polecam wszystkim takie Babskie rodzinne wyjazdy!! 














wtorek, 2 października 2012

Pozdrawiamy

Zdjecia chyba sa do gory nogami ale nie da sie inaczej :)  pozdrawiamy ze sloneczno-deszczowej Majorki  ;) PS. Mama Zuzi tez was pozdrawia przeslylajac buziaczki ;)