środa, 23 grudnia 2009

Przybądż szybko i trwaj długo....






Nie można powiedzieć wiośnie: przybądż szybko i trwaj długo :-)
Można tylko poprosić: nadejdż, pobłogosław mnie swoją nadzieją i pozostań możliwie jak najdłużej !!!

A że mamy zimę i do wiosny daleko trzeba więc żyć nadzieją, że nadejdzie szybko i będzie trwać wiecznie hahaha :-))

Od tygodnia w szkocji mamy prawdziwą zimę i aż ciężko w to uwierzyć :-)))
Śniegu pełno, do okoła biało, puszyście, mrożno i słonecznie....po prostu jak w raju - CUDNIE!!!! I może dlatego właśnie po raz pierwszy od momentu przyjazdu do szkocji czuję atmosferę świat Bożego Narodzenia...bo gdzie nie popatrzę jest biało, gałęzie drzew uginają się pod cieżarem śniegu a choinki ubrane są w białe futerka :-)))
I choć przyznam, że świąt nie lubię to nawet zaczęła mi się podobać ta niezwykła atmosfera :-)) każdy każdemu życzy WESOŁYCH ŚWIĄT i nim się obejrzymy będzie już po wszystkim a wtedy .... nadejdzie czas rozliczenia z kończącym się STARYM i przywitania KOLEJNEGO NOWEGO ROKU z wielką nadzieją, że bedzie lepszy niż poprzedni, że wytrwamy w naszych postanowieniach, że nie popełnimy tych samych błędów, że nie zawiedziemy najbliższych, że zrobimy wszystko by jak najmniej ranić a jak najwięcej dawać sobie i innym radości :-)

A więc ZDROWYCH, WESOŁYCH i RADOSNEGO, POGODNEGO :-))

środa, 25 listopada 2009

shoppingowa radość :-)

Jutro o tej porze będę już w Zabrzu i z wielkim uśmiechem na twarzy będę obserować Zuzkę jak smacznie śpi w swoim łóżeczku :-) dlatego też przed chwilą skończyłam wielkie pakowanie które nie było takie łatwe :-) jak sie okazło nie zdawałam sobie sprawy, że chyba przesadziłam z wielką SHOPPINGOWĄ RADOŚCIĄ hahhaa....albowiem kupowałam,kupowałam,kupowałam i kupowałam zapominając jednocześnie o gabarytach i limicie kilogramowym mojej walizki UPPPSSSSSSSSSSSSS :-) a dziś gdy zdałam sobie z tego sprawe było już za póżno bo kasa wydana, prezenty kupione i co dalej???
Otóż na 5 dniowy wyjazd zmuszona jestem maXymalnie zminimalizować moje rzeczy osobiste i poza 2 parami spodni,3 koszulkami,bielizną,torebką i butami nie biorę NIC WIĘCEJ :(((
Ci którzy mnie znają doskonale wiedzą, że zawsze zwykłam ze sobą brać conajmniej 3 pary butów,3 torebki, pełno biżuterii no i oczywiście ciuchy,ciuchy i ciuchy :-))))) nie wspominając już o mojej suszarce z którą się nie rozstaję od conajmniej 8 lat :-)))))) ale nie ma tego złego bo na szczęście Kate ma zbliżony rozmiar i chyba się nie pogniewa jak zajdzie potrzeba skorzystania z jej garderoby :-)))) Może i Zuzia mi coś pożyczy hahahahhahaa :-)
5 dni zleci jak z bicza a RADOŚĆ obdarowania najbliższych prezentami świtątecznymi nadal pozostanie w mojej pamięci i to chyba jest najważniejsze w tym całym zbliżającym się kramie BOŻONARODZENIOWYM:-))

piątek, 20 listopada 2009

dlaczego???

dlaczego nigdy nie może być spokojnie?
dlaczego zawsze znajdzie się ktoś kto uprzykszy nam życie?
dlaczego ludzie lubią stwarzać problemy?
dlaczego tak łatwo ranimy ludzi znajdujących sie do okoła?
dlaczego zwykłe PRZEPRASZAM nie wystarczy?
dlaczego, dlaczego, dlaczego... ????

a może dlatego,że to z nami jest coś żle?
a może dlatego, że to oni są jacyś inni?
a może dlatego, że bez względu na to co zrobimy zawsze będzie niedobrze???

najlepiej chyba będzie żyć w kosmosie :-)

czwartek, 12 listopada 2009

Silniejsza osobowość...

Silniejsza osobowość - silniejsze cierpienie, straszniejsze upadki, większa amplituda przeżyć. Być silnym - to boli.

— Anna Kamieńska (1920-1986)

piątek, 6 listopada 2009

Ginesowe zamieszanie ...




Wczoraj zostałam zaczepiona przez mojego (średnio uprzejmego) sąsiada,który stwierdził, iż jestem okrutna zostawiając psa samego w domu na kilka godzin podczas pobytu w pracy. Powiedział, że Gines wyje, szczeka i zachowuje sie głośno, i że jestem sadystką bo biedne zwierze cierpi jak mnie nie ma w domku. Ku woli wyjaśnienia każdy kto zna Ginesa wie, że jest on bardzo energicznym psiakiem, jednak bardzo usłuchanym, grzecznym i raczej nie sprawiającym większych problemów. Wracając do sąsiada to sekundke po tym jak skończył wykrzykiwać podeszła do mnie młoda dziewczyna informując mnie, że muszę uważać, ponieważ Tomy jest bardzo CZEPIAJĄCYM się sasiadem i potrafi uprzykszyć życie! poza tym poprzednia lokatorka musiała pozbyć się psa ponieważ wydzwaniał ciągle na policje i do spółdzielni mieszkaniowej. Zdenerwowałam się bardzo, bo nie ma nic gorszego jak (NIE)ŻYCZLIWY sąsiad. Długo jednak nie zastanawiając sie nastepnego ranka włączyłam kamerę w laptopie i nagrałam sześciogodzinny film pt. GINES SAM W DOMU :-)) Oglądam już go od 5-ciu godzin i bez wiekszych rewelacji hahah... można wręcz powiedzieć że bez jakiejkolwiek akcji :-))Gines ciagle leży, od czsu do czasu wstaje, powącha podłogę, drzwi i wraca na miejsce spać. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że wczoraj faktycznie mogło być inaczej, że skoro dziś był spokojny to nie oznacza, że zawsze taki jest.

Nie mniej jednak po obejrzeniu tego filmu zaczęłam się zastanawiać nad psią dolą... GINESA wzięłam ze schroniska, zapewniam mu dogodne warunki, pełnowartościowe jedzenie, conajmniej 5 spacerów dziennie (przy czym jednen ponadgodzinny spacer bez względu na warunki pogodowe), częste wyjazdy do lasu, na wycieczki, pełno uścisków i miłości itd ALEEEEEE z drugiej strony zostawiam go czasami od 5 do 7 godzinn kilka razy w tygodniu w zależności od zmiany jaką mam w pracy. Czy to jest fair w stosunku do Ginesa? Czy może jestem egoistką, która za wszelka cene chciała mieć pieska a teraz nie potrafi mu zapewnić towarzystwa i dobrze się nim zaopiekować??? hmmm.....serce i rozum podpowiadają mi, że pomimo tego, iż zostawiam GiNia czasami w domu jestem dobrą właścicielką i on to docenia ale może nie każdy tak to widzi.....

a to że czasami szczeknie to nic wielkiego...bo przecież psy są po to by szczekać :-):-))))))))))))))))))))

niedziela, 25 października 2009

[*]


Jak tylko usłyszałam o świńskiej grypie,jak pewnie każdy, zaczęlam sie obawiać o siebie i najbliższych. Jednak po pewnym czasie wszytko ucichło i można powiedzieć, że moje obawy zostały uśpione.... aż do zeszłego tygodnia :( Na początku gdy dostaliśmy informacje od lekarza, że jedna z bliskich dla mnie osób MOŻE mieć świńską grypę nie uwierzyłam! Jakoś wydawało mi się to mało prawdopodobne tym bardziej, że Patricia mało kiedy wychodziła z domu. Jednak z dnia na dzień czuła się coraz gorzej,gorzej i gorzej aż lekarze postanowili wziąść ja do szpitala. Wczoraj testy potwierdziły wirus H1N1 w organiżmie Patricii. Codziennie od rana do nocy siedziałyśmy z koleżankami przy niej... I tak jak każdego dnia, dziś rano pojechałam do szpitala i jako pierwsza dowiedziałam się, że Patricia ODESZŁA przed chwilka :((( szok....
Była, jest i pozostanie na zawsze w moim sercu...
Patricia ...zawsze wesoła,pogodna,pełna życia i rodości...kochała ludzi, muzykę i Simona Cowella :-)))))))))

Kochana Patricio do zobaczenia po tej drugiej stronie!!!!!!
najważniejsze, że już nie cierpisz...

niedziela, 18 października 2009

oto pytanie....

ZROBIĆ?
nie zrobić?
ZROBIĆ?
nie zrobić?
ZROBIĆ?
nie zrobić?
ZROBIĆ?
nie zrobić?
........................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................................i tak bez końca ............................................................................................................................................................................ZROBIŁAM..........ale na pewne pytania nie można oczekwiać od razu odpowiedzi :-)

kilka fotek z mojego garnka :-)







www.garnek.pl/gines

czwartek, 24 września 2009

19.09.2009




I kto by pomyślał, że przypadkowo wybrana, z 8 miesięcznym wyprzedzeniem data 19.09.2009 będzie tak cudownym i słonecznym dniem :-) przyznaje, że mieliśmy wielkie szczęście z tą nieprzewidywalną górską pogodą...tym bardziej, że przyjęcie weselne odbywało się w Karczmie SZYMKÓWKA, która słynie z pieknych wiodoków na Tatry !!! Jeszcze w piątek nie byłam w stanie zobaczyć czegokolwiek z odległości 3 metrów i z przerażeniem w oczach oczekiwałam sobotniego poranka,który okazał się niesamowicie słonecznym i ciepłym dla nas dniem :-))) w moim przypadku pogoda złagodziła stres związany z zamąż pójściem :-) tak...tak... od dawien dawna byłam wielką przeciwniczką ślubu jednak--nadszedł ten dzień gdy spotkałam TEGO JEDYNEGO, z którym chce spędzić reszte życia. I pomimo krótkiej znajomości ...oby dwoje w rocznice naszego poznania podjęlismy decyzje -POBIERAMY SIĘ !!! Jeszcze kilka miesięcy temu planowałam GDZIE,CO i KIEDY a dziś pozostały nam już tylko wspomnienia i zdjęcia. I choć sama się sobie dziwię, bo nie lubię skupiać na sobie uwiagi wielu osób, chciałabym przeżyc ten dzień jeszcze raz!!! Kocham, jestem kochana i to dla mnie jest najważniejsze :-))))

niedziela, 16 sierpnia 2009

jak oka mgnienie....

I tak oto 10 dni minelo jak oka mgnienie....i choc wydaje mi sie ze dopiero wczoraj odbieralam Zuzke z Kasia i Adamem z lotniska to juz dzis siedza oni w swoim mieszkanku w Zabrzu :(
tych dziesiec radosnych dni bylo dla mnie niesamowite... obcowanie z Zuzka na codzien jest czyms wspanialym... patrzenie jak sie rozwija...jak poznaje nowe ksztalty,przedmioty,dzwieki, zjawiska jest fantastyczne. I choc ma dopiero 6 miesiecy jest taka madra, bystra i wiekszosci czasu bardzo zadowolona ze swojego zycia. Ciagle sie usmiecha, gaworzy, bawi sama ze soba i z nami :-) Mam nadzieje ze dla Was ten czas byl rownie radosny jak dla mnie :-) i choc czasami -jak to w kazdej rodzinie bywa- nieoczekiwane sytuacje nabieraly GRZMIACYCH dzwiekow to i tak bylo wspaniale :=))) buziaki... juz tesknie...

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

Zuzka z Rodzicami z wizytą w Glasgow u Dziadków i Cioci Oli :-)

Jak widać na zdjeciach Zuzia bawi sie wyśmienicie na urodzinach przyszłego Wujka Pawła :-)
Na początku gdy Paweł wziął Zuzkę na ręce czuła się troszeczkę zdezoriętowana ale juz po chwili wszystko było ok i dobry humorek nie opuszczał Zuzi do samego końca :-)



Z Babcią Basią Zuzia bawiła się cały dzień :-) Zabawa była udana :-)




Moja kochana Chrześnica :-) nie mogę przestać się na nią patrzeć... jest taka śliczna :-)


Popatrzcie tylko na ten anielski uśmiech :-)





sobota, 25 lipca 2009

z niespodziewaną wizytą u Kini i Michała w Londynie







W czwartkowy wieczór postanowiliśmy że wybieramy się pod namioty na północ szkocji :-) gdy jednak sprawdziłam pogodę na nastepne dni zmieniliśmy zdanie w sekunde ponieważ prawdopodobnie zamiast w namiocie musielibyśmy spać w pontonie :-)))) zapowiadali wielkie opady deszczu. W związku z powyższym wpadłam na pomysł żeby odwiedzić KINIĘ i MICHAŁA w Londynie. Spakowaliśmy się czym predzej i w piątek z rana wyruszyliśmy w długą podróż.
Liczyliśmy, że trasa zajmie nam około 7 godzin jednak utkneliśmy w korku koło Manchesteru :((( Poza tym samo poruszanie się samochodem po Londynie tez zajmuje wieczność...4 mile przejechaliśmy w prawie godzinkę MASKRA!!!! pomimo tego było warto!!!!!!!!! Bardzo ucieszyłam się gdy zobaczyłam Kinię i Michała :-) w sumie ostatni raz widzieliśmy się w sylwestra. Po przyjezdzie wybralismy się na spacer po jednej z Londyńskich biznesowych dzielnic Canary Warth. W sobotę rano wstaliśmy i ruszyliśmy na zwiedzanie Stonehenge :-) Zawsze chciałam tam pojechać ponieważ te KAMYCZKI są jedna z głowniejszych atrakcji w UK. Pomimo tego iz poza tymi kamieniami nie ma tam nic wiecej I TAK WARTO BYŁO je zobaczyć. W drodze powrotnej do domu postanowilismy wpaść do Królowej na kawe w Windsorze jednak spózniliśmy się dosłownie 5 min i zamkneli nam bramy zamku przed samym nosem :((( W związku z powyzszym postanowilismy kontynuować zwiedzanie Londynu nocą :-))) c.d.n....

poniedziałek, 13 lipca 2009

Dziękuję Kochani że zawsze jesteście przy mnie!!!


"Przyjaźń jest najpiękniejszym ze wszystkich prezentów, jakimi możemy zostać obdarowani aby szczęśliwie ukształtować swoje życie."
Epikur

środa, 24 czerwca 2009

nasza najukochańsza ZUZIA :-)



Oto moja cudowna chrześnica Zuzia :-) codziennie zaglądam na bloga prowadzonego przez jej Mamusie i ciesze się każdą nowinką z życia Zuzi :-) musze przyznać, że jak na skończone 4 miesiące Zuzia radzi sobie bardzo dobrze :-) a co najważniejsze ma juz za soba wizyty u neurologa i kardiologa i WSZYSTKO jest ok :-) Zuzia rośnie nam piękna i zdrowa :-)))))))))
Kocham Cie Kruszynko i nie mogę się juz doczekać kiedy Was zobacze w Glasgow :-) i hope so :-)

poniedziałek, 22 czerwca 2009

nad jeziorkiem Ennerdale Water...


W niedziele z samego rana pogoda była wyśmienita :-) dlatego też postanowiliśmy, że przed powrotem do domu pozwiedzamy troszke :-) jako jedyni w miare szybko spakowaliśmy sie i ruszyliśmy pierwsi na podbój okolicznych terenów. Przystankiem NR.1 był MC DONALD oczywiście hahaha....zjedliśmy lody i ruszyliśmy w kierunku jeziora Ennerdale Water.
Po 20 minutach jazdy dojechalismy do malutkiej miejscowości, w ktorej wody jakoś nie było widać :( Paweł uparcie twierdził, że gdzieś MUSI być dojazd do samego jeziora ... ja jednak uważałam, że nie pozostaje nam nic innego jak tylko pozostawić auto na wyznaczonym prakingu i do jeziora dojść na nogach hihihihi. Po chwilach sprzeczek...dogryzek...i drobnych kłótni hahaha jak na BYKA z LWEM przystalo Paweł postanowił otworzyć bramę i wjechać na JAKIŚ teren. Oczywiście uważałam, że to teren PRYWATNY i nie powinniśmy tam wjeżdzać...ale jak sie pożniej okazało - MYLIŁAM SIĘ :)))))) droga doprowadziła nas do cudnego jeziorka, z pięknymi widoczkami na góry :-) praktycznie nie było tam ludzi :-))) tylko MY, piękna pogoda i !niesmaowita przyroda!!! Po zakotwiczeniu się dojechła do nas reszta znajomych i spędziliśmy kolejny miły dziń :-))))




piątek, 19 czerwca 2009

wycieczka w kamieniołomy zakończona ogniskiem hihih


Poniewaz pogoda piewszego dnia nie była za ciekawa udaliśmy sie na wycieczke po kamienistej plaży :-) skakaliśmy z kamienia na kamień coraz dalej i dalej :-) po pewnym czasie wszyscy stwierdziliśmy, że czas wracać do namiotów bo burczy nam w brzuszkach. Nie szliśmy jednak tą samą drogą tylko....żeby było ciekawie postanowiliśmy sie powspinać :-) i oto takim sposobem o mały włos bym narobiła w majtki (hihiihihi) bo trasa okazała się dosyć stroma i niebezpieczna.


W połowie drogi byłam już skłonna wracać w dół jednak... gdy zdałam sobie sprawe jak wysoko jesteśmy i jak stroma jest owa górka zrezygnowałam i pięłam sie wyżej i wyżej :-) gdy szczęśliwie wszyscy dotarliśmy na góre(łącznie z GINESEM) byłam przeszczęśliwa, że to juz koniec naszej amatorskiej wspinaczki :-) nastepnie wieczorkiem postanowiliśmy zrobić sobie ognisko na samej plaży :-)))) pogoda rozpogodziła się i było cieplutko :-) zbudowaliśmy grillo-ognisko na którym piekliśmy POLSKIE kiełbaski :-) mniam, mniam, mniam.... c.d.n.....




wtorek, 16 czerwca 2009

pierwszy i na pewno nie ostatni :-)


Weekendowy wyjazd pod namioty w doborowym towarzystwie z Olą i Mariuszem, Sylwia i Łukaszem, Magdą i Rafałem, Darkiem oraz moim Pawłem i Gineskiem:-)
Nie wiem czy juz wcześniej wspominałam ale jak do tej pory nie byłam wielką miłośniczką wypadów pod namioty. Dziś mogę zdecydowanie powiedzieć, że był to mój PIERWSZY i NIE OSTATNI wyjazd :-))))))))) było fantastycznie!!!






Miejsce w którym się zakotwiczyliśmy było w sumie przypadkowe. Ktoś,gdzieś usłyszał,polecił i oto właśnie tam wylądowaliśmy...Plaża w St.Bees a następnie jezioro w The Lake District :-)

Świetni ludzie,piękne miejsca,cudny klimat i super przygoda!!!!!! Nawet na pogode nie mogliśmy narzekać :-)

Na miejsce dojechaliśmy w piątek po 22 wieczorem. Jak widać na zdjęciu wszyscy byli w dobrym humorze....jednak w moim przypadku bez instrukcji ANI RUSZ hihihihihihi!!! Na szczęście mój Paweł wiedział co robi i namiot był gotowy po 10 min :-) no i oficjalnie rozpoczęliśmy sezon popijając browarki lub whisky jak kto wolał :-)c.d.n....