czwartek, 12 stycznia 2012

..w olejku z drzewa herbacianego ostatnia nadzieja..

 
Od co najmniej 5-6 lat cierpię na nagminnie powracającą i wyniszczającą mój organizm opryszczkę tzw. zimno!!! W sumie to już nawet nie pamiętam dokładnie od kiedy stała się dla mnie wielką udręką?! paskudztwo to okropne prześladuje mnie praktycznie bez przerwy...kroczy za mną jak jakiś cień i nie chce odstąpić ani na chwilkę! Próbowałam już wszystkich możliwych sposobów i bezskutecznie. Na półtorej roku przed zajściem w ciążę moja ginekolog zaproponowała mi roczną kurację lekiem HEVIRAN 800 mg. Zgodziłam się tym bardziej, iż lek jest ponoć bezpieczny i może być stosowany przez kobiety w ciąży i matki karmiące piersią. Tak więc zgodnie z zaleceniami mojej ginekolog przez okrąglutki rok brałam owy lek z nadzieją, że zatruje wirusa opryszczki pospolitej. W tarakcie brania największej dawki leku (3 razy dziennie) nie doświadczyłam praktycznie żadnych wykwitów wirusa. Jednak zaledwie kilka tygodni po zaprzestaniu leczenia koszmar powrócił :(((( byłam załamana!! byłam przekonana, że skoro leki mi nie pomogły to już nic innego też nie pomoże. I tak praktycznie do momentu zajścia w ciążę wirus atakował moje usta co tydzień. Jedno "zimno" się wykurowało a już na drugi dzień kolejne wychodziło. Jednak gdy zaszłam w ciążę to wszytsko jakoś ucichło. Poza jednorazowym i jednodniowym swędzeniem na początku ciąży, przez kolejnych 8 miesięcy miałam spokój :-)))) ależ byłam szczęśliwa!! MAŁO TEGO...byłam przekonana, że ciąża wyleczyła i wytępiłą mojego wirusa, i liczyłam na to, że już nigdy nie powróci!!! Tyle słyszałam przecież historii o tym, że niektóre dolegliwości zmieniają lub ustępują, zanikają po ciąży. Po narodzinach Amelki cieszyłam się tylko przez 4 tyg....i nagle obudziłam się rano z wielkim "zimnem" na twarzy! Byłam w szoku i rozpaczy...bałam się dotykać i całować Amelkę! Jak tu nie dać buziaka swojemu nowo narodzonemu dziecku - no rozpacz w biały dzień!! W chwili obecnej, muszę się pilnować  by nie oblizać nieświadomie np. jej smoczka lub łyżeczki z której Ją karmię. Przyznam się, że ciężko jest tak cały czas się kontrolować...no nie da się.... Ale jeszcze gorsza jest świadomość, że mogę niechcący przekazać wirusa Amelce i będzie Ją męczył tak jak mnie :(( A moja córcia kochana chciała by teraz non stop dotykać mojej twarzy, szczególnie podczas karmienia piersią. I za każdym razem gdy jej małe rączki zbliżają się do moich ust muszę robić uniki! Nie mniej jednak, z racji tego iż kilka dni temu znowu wyskoczyło mi to paskudztwo zaczęłam ponownie wertować internet w poszukiwaniu cudów!!! A czy znalazłam to się już niedługo zobaczy :-)) Przeczytałam na jednym z kobiecych portali internetowych, że 100%_towy olejek z drzewa herbacianego działa antyseptycznie, antywirusowo, przeciwgrzybiczo i przeciwbakteryjnie. Ma wiele zastosowań.  Działa przeciwzapalnie, delikatnie znieczula skórę, posiada intensywne właściwości odstraszające (komary, kleszcze). Korzystnie wpływa na proces gojenia się drobnych zranień, słonecznych i termicznych oparzeń, odmrożeń oraz grzybiczych infekcji skóry i paznokci. Pomaga też przy zapaleniu jamy gardłowo-nosowej, bólu gardła, katarze i paradontozie. Skutecznie działa przeciw aftom, brodawkom, opryszczce, swędzeniu po ukąszeniu przez owady. Ułatwia usuwanie kleszczy i wszy. Należy ZAWSZE stosować go ZEWNĘTRZNIE ponieważ po połknięciu może mieć właściwości trujące.!!!! Nie wolno stosować go w ciąży oraz u dzieci i niemowląt. Aplikujemy go albo bezpośrednio na skażone miejsce, albo rozcieńczony z wodą np. w inhalacjach lub dodając do kąpieli lub dodając do różnych kremów. Dlatego też myślę, że to moja ostatnia deska ratunku! Zakupiłam dziś olejek i posmarowałam swoją opryszczkę oczekując na cuda!!! :-) No chyba, że ktoś z Was moi drodzy zna jakiś sprawdzony lek lub metodę/kurację na herpes simplex virus, o których ja jeszcze nie słyszałam??? 
Więcej na temat HSV można poczytać w ciekawym artykule gazety.pl, który można znaleźć TU- Wirus opryszczki powszechny i jednak grożny!!!

Powyższy post nie jest poradą medyczną a tylko moimi własnymi spostrzeżeniami oraz informacjami zaciągniętymi z różnych żródeł o charakterze poradnikowym!!!!

6 komentarzy:

  1. kochana jest w aptekach taka maść nazywa się "maść na opryszczkę i zajady", w małych pomarańczowych pudełeczkach, zajeżdża lawendą okrutnie i nic nie działało lepiej na te dziadostwa niż to! Kosztuje chyba z 7 złotych a życie mi ratowało...

    OdpowiedzUsuń
  2. mnie pomaga tłusty krem np.nivea[rada jednego lekarza],szybciej się goi ,niż po maści na opryszczkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobno dobra jest pasta do zębów na to. Ale mnie najlepiej pomaga Hascovir stosowany na zmianę z Vratizolinem.Jeśli chodzi o tabletki to ja też podjęłam walkę i wzięłam całą serię Heviranu, ale nie pytaj co się później działo, delikatnie mówiąc całe usta mi rozsadzało i przez dwa tygodnie nie mogłam ruszyć wargami. I ogólnie pół twarzy mi napęczniało, generalnie masakra!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. JA tez cierpię na opryszczkę. Jak się robi to zaklejam się Compeed i zapominam aż do zmiany plasterka ;) mogę całować i dotykać dziecko bez strachu :D
    Wypróbowałam już w swoim życiu tyle różnych rzeczy że sama nei pamiętam. Generlanie od kiedy sa plastry to już nie testuję ;)

    ps: najlepiej ze smarowideł działała taka żółta maść na pryszcze nastolatków ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam podobny problem, niestety jeżeli się zarazisz tym wirusem będzie on siedział w twoim organizmie już do końca twych dni :( mi wyskakuje za każdym razem kiedy mnie przewieje, kiedy się przeziębię lub zmarznę, męczy mnie najczęściej w okresie jesienno-zimowym :/

    OdpowiedzUsuń
  6. no to widzę, że to nie tylko mój koszmar życiowy haha :-) Mam świadomość, że się nie pozbędę tego pskudztwa i to mnie przeraża!!! Ale ciągle się łudzę, że coś mi pomoże!
    Muszę koniecznie spróbować ten Compeed, bo słyszałam o tym ale jakoś nnigdy nie wypróbowałam! Ale oby czy na pewno taki plasterek zabezpiecza przed rozprzestrzenianiem sie wirusa???

    OdpowiedzUsuń